Życie jednego z pierwszych pionierów miasta Świdnica ▪ Barbara Jończyk

Opublikowano: 26 czerwca 2014, Odsłon: 5 629
  • Świdnica jest miastem bardzo bliskim i drogim mojemu sercu, a jednocześnie wiąże się z nim tragiczna tajemnica dotychczas nierozwiązana. Intrygowało mnie i intryguje do dziś, dlaczego piekarnia na ulicy Długiej 19 w podwórku jest zabarykadowana, natomiast sklep, w którym sprzedawano pieczywo, przekształcił się i znikł napis nad witryną – „Karol Jończyk”, jaki był jeszcze w okresie lat 1954-1955, kiedy specjalnie (będąc uczennicą szkoły średniej) przyjechałam tu po wspomnienia. Nie przyszło mi wówczas na myśl jak rozwikłać tę zagadkę. Po latach strona o Świdnicy znaleziona w Internecie dodała mi skrzydeł, ale zacznę od początku.

    Mieszkaliśmy całą rodziną w Wadowicach, tatę pociągały piastowskie „Ziemie Odzyskane” i wybrał miasto Świdnica. Po rozeznaniu wrócił po nas, to znaczy siostrę Halinę (urodzoną w 1944 roku) i mnie – Basię (urodzoną w roku 1939). Otworzył w sierpniu 1945 roku piekarnię wraz ze sklepem. Jak wiem z opowiadań był bardzo dobrym fachowcem. Pieczywo szybko znikało z półek, a ponadto wszystkie restauracje również zaopatrywały się w pieczywo u taty. Byliśmy szczęśliwi. Do dziś pamiętam rodzinne chodzenie do kościoła (obecna katedra), do kina, do teatru. Ojciec zabierał mnie nawet na mecze piłki nożnej, pamiętam też kąpiele w basenie i lody, na które zabierał nas z siostrą. Cukiernia również była na ulicy Długiej (idąc w dół od naszego sklepu). I pewnie dalej byłoby pięknie, gdyby nie śmierć taty. Został niespodziewanie zastrzelony przez sowieckiego żołnierza. Była noc, pracownicy przyszli po tatę, informując, że sowiecki żołnierz go wzywa. Ojciec wyszedł na balkonik, a po drugiej stronie, na zniszczonym murze grodzącym podwórka stał ów żołnierz i wystrzelił kulami dum-dum, które były bardzo niebezpieczne. Wnieśli tatę do mieszkania sąsiadów, ułożyli na podłodze i na moich oczach, oczach dziecka, tata umierał. Pamiętam jak spojrzał po wszystkich i zamknął oczy na zawsze. W zamordowanie ojca podobno była zamieszana osoba trzecia, którą powodowała zazdrość zawodowa.

    Tatę mama pochowała w Wadowicach i tu nas zostawiła z babcią. Sama wróciła. Jak długo była w Świdnicy nie pamiętam. Po pewnym czasie wróciła do Wadowic. Po kilku latach zmarła (w roku 1950) i pozostawiła nas, sierotki – siostra miała 7 lat, a ja 11 lat. Wiadomo, że czasy były ciężkie. Co działo się z piekarnią nie wiem, dlaczego pozostaje zabarykadowana nie wiem. Na jakiej zasadzie tata korzystał z niej, nie wiem, ale to mnie intryguje. Może ktoś z Czytelników Państwa portalu coś na ten temat wie i pozwoli mi odkryć tę tajemnicę. Bardzo chciałabym się przed moim odejściem dowiedzieć prawdy. To tragiczne wydarzenie bardzo zmieniło nasze życie. Byliśmy szczęśliwi i wystarczyła jedna chwila, aby zniszczyć nasze rodzinne życie. Jest to ból bólów, nie gojąca się rana.

    Dzisiaj mam 75 lat, mieszkam w Olsztynie i będę szczęśliwa, jeśli ta historia ujrzy światło dzienne. Po mordzie dokonanym na moim tacie, prokurator Sądu Okręgowego w Świdnicy wydał jedynie zaświadczenie. Wiem, że takich dramatycznych historii jest dużo, ale każda boli indywidualnie i konsekwencje mordu też ponosi się indywidualnie. Ostatni raz w Świdnicy byłam w 2012 roku przez trzy miesiące. Spacerowałam po starym mieście, w którym jestem zakochana, zwiedzałam Muzeum Dawnego Kupiectwa i przyszła mi do głowy myśl, aby pójść do Izby Rzemieślniczej. Pomyślałam – tyle to już lat, a szkoda, że nie nawiązałam kontaktu wcześniej. Podczas mojego pobytu byłam świadkiem montażu hełmu na wieży ratuszowej i uroczystej Mszy Świętej z okazji ogłoszenia Papieża Jana Pawła II patronem miasta Świdnicy. Bardzo te wydarzenia przeżyłam i czułam, że Pan Bóg mi je podarował. Cieszę się z nawiązania kontaktu dziś, teraz.


    Kategoria: Nowości, Pamiętniki, publicystyka, relacje, wspomnienia

  • Komentarze: 2

    1. Jacek Chmielewski pisze:
      24 sierpnia 2014, o 22:12

      witam Panią
      nigdy nie słyszałem o tej historii, jestem z zamiłowania historykiem a w szczególności miasta mojego Świdnica, ciekawią mnie losy pierwszych mieszkańców, pierwszych osadników.
      Znam te schody przez 20 lat biegałem po tym podwórku wiele rzeczy wykopaliśmy w pobliżu tych schodów obok nawet była studnia a obok pod koniec lat 80tych wykopaliśmy jakieś kości i tablicę niemiecką nagrobkową małego dziecka wiem dziwne centrum miasta ale mam pytanie gdzie mieściła się Owa piekarnia? wychodząc z bramy na podwórze z lewej strony??? bo z prawej było wejście do sklepu elektrycznego obecnie salon sieci PLUS


    2. Barbara Jończyk pisze:
      2 października 2014, o 18:15

      Witam Pana !!!
      Przeczytałam Pana komentarz i mam pytanie: w jakich latach „biegał” Pan po tym podwórku przy ul. Długiej 19 w Świdnicy? Jeszcze w latach 50.-tych nad sklepem piekarni z lewej strony bramy wejściowej na podwórko, widniał szyld „Karol Jończyk”. Piekarnia natomiast mieściła się po prawej stronie po wejściu w bramę w podwórku, na parterze. W tym samym budynku na II piętrze mieszkałam ja z rodziną (jako dziecko) a na I pietrze na owe czasy zamieszkiwała rodzina niemiecka. Za sklepem, w którym sprzedawane było pieczywo,znajdowało się pomieszczenie gospodarcze,przez które pracownicy wnosili pieczywo z piekarni. Dawno tam nie byłam i ciekawi mnie jak w tej chwili wyglądają te bydynki. Gdyby był Pan tak miły i zrobił jakies fotki, byłabym niezmiernie wdzięczna.
      Z wielka sympatią i serdecznością pozdrawiam Pana. Ogromnie cieszy mnie ten kontakt.
      Z poważaniem Barbara Jończyk.


    Dodaj komentarz