Były sobie knajpy trzy ▪ Piotr Zagała

Opublikowano: 23 maja 2012, Odsłon: 3 858
  • Piwo w dzisiejszych czasach jest napojem powszechnie dostępnym. Jedyny problem, jaki ma obecnie w Świdnicy amator tego trunku, to wybór spośród licznych odmian, gatunków i sposobów jego sprzedaży – beczkowe, butelkowe, puszkowe, w plastiku, metalu, szkle lub kartonie. A jeszcze niewiele ponad dwadzieścia lat temu nabywca kilku szklanych butelek wypełnionych bursztynowym płynem z któregoś z markowych browarów uważał się za prawdziwego szczęściarza.

    W sklepach bowiem niepodzielnie królował świebodzicki „Książ” – piwo, które najczęściej serwowano także w świdnickich restauracjach, barach oraz piwiarniach. Spośród tych ostatnich szczególną estymą miejscowi piwosze darzyli „Wielką Trójkę”, czyli: „Antałka” – ulica Wrocławska 14, „Beczkosia” – ulica Westerplatte 10 i „Liczyrzepę” – ulica Jodłowa 2. Były to dość specyficzne lokale przeznaczone dla specyficznej klienteli o nie za bardzo wysublimowanej kulturze bycia i picia. Nieco starsi mieszkańcy Świdnicy, którzy mieli możliwość bywania w tych „kuflotekach” jeszcze w czasach PRL-u, pamiętają zapewne, że były one swego rodzaju płaszczyzną spotkań osób o różnych orientacjach politycznych, ideologicznych czy światopoglądowych. Spotykali się tam ludzie w różnym wieku, z różnych środowisk, z różną pozycją społeczną oraz o różnym statusie materialnym. Dyskutowali ze sobą niekiedy zażarcie, co w połączeniu z ilością wypijanego piwa doprowadzało niejednokrotnie do scysji, kłótni, a nierzadko nawet rękoczynów. Dziś o tych starych czasach można już tylko powspominać. Gospodarka rynkowa (czytaj: konkurencja) okazała się bowiem zabójcza. Pierwszy padł „Antałek”, w którym mamy obecnie Salon Urody „Gabriel Professional”. Po nim przyszła kolej na „Beczkosia”, który w międzyczasie zmieniał jeszcze swoją nazwę.

    Teraz mieści się tu Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej „AK MED”.

    Najdłużej pod starym szyldem, bo aż do 1998 roku, wytrzymał „Liczyrzepa” Ale i na niego w końcu przyszedł kres. Już od ponad dziesięciu lat lokal ten funkcjonuje jako „Graffiti-Pub” (zgodny z tą nazwą był nawet przez czas jakiś wystrój wewnętrzny tej knajpy).

    Tak więc poczciwy Duch Gór – Karkonosz; w Polsce raczej dość niefortunnie określany już od XIX wieku jako Liczyrzepa, został pokonany przez wytwór popkultury zza oceanu.


    Kategoria: Pamiętniki, publicystyka, relacje, wspomnienia

    Tagi:

  • Dodaj komentarz

    Dodaj komentarz