„Trzy reportaże z czasów Polski Ludowej” Etykieta ▪ Beata Gratkowska

Opublikowano: 23 maja 2012, Odsłon: 3 025
  • Tekst powstał w listopadzie 1984 r.

    Dwukrotnie (25 listopada 1983 roku i 27 stycznia 1984 roku) pisaliśmy na łamach naszego dziennika o sprawie pracownic świdnickiego Zakładu Obrotu Ubiorami (ZOU). Przypomnijmy tylko tyle: KRYSTYNA GUT i REGINA MYCZAK (pierwsza 32 lata nienagannej pracy, druga 20 lat) zostają zwolnione, jak twierdzi zakład, w ramach etatyzacji. Z etatyzacją wiele wspólnego jednak sprawa nie ma. Zwalnia się bowiem kobiety, które głośno zwracały uwagę na nieprawidłowości w przedsiębiorstwie, nienaganne do tej pory pracownice. Wystawia się szkalującą opinię, którą później się anuluje. Jednakże nie znaczy to by w pewnych przypadkach się na nowo na nią powoływać.

    Jednocześnie utrzymuje się w zakładzie połówki etatów, a także wolny etat. Obie pracownice odwołują się wszędzie, gdzie tylko możliwe. Sprawa trafia do Terenowej Komisji Odwoławczej (TKO). Regina Myczak sprawę wygrywa. Sąd stwierdził osobliwą sytuację wokół jej osoby i uznał wypowiedzenie pracy za bezskuteczne. Nie zostaje jednak przywrócona do pracy, zakład się odwołuje wyżej (podobnie było z innymi pracownicami, opisane przypadki w naszym dzienniku). Druga przegrywa po roku pełnym nerwów.

    RIPOSTA DYREKTORA

    „Dotyczy: sprostowania artykułów pod tytułem: „Wyrzucić na bruk”, „Rapsodie świdnickie”.

    W związku z artykułami pod wyżej wymienionymi tytułami, autorstwa Beaty Gratkowskiej, zamieszczonymi w numerze 233 i 20/10231 Waszego pisma – Dyrekcja Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Handlu Wewnętrznego (WPHW) Zakład Obrotu Ubiorami w Świdnicy prosi Obywatela Naczelnego Redaktora o oddelegowanie do naszego Zakładu innego redaktora oraz wyłączenie z tej sprawy redaktor Beaty Gratkowskiej.

    Uzasadnieniem powyższej prośby są następujące fakty: Obywatelki Krystyna Gut i Regina Myczak przekazały do wiadomości redakcji wiele informacji dotyczących działalności naszego Zakładu (jak również wyżej wymienionych) nieprawdziwych i nieścisłych, nie znajdujących uzasadnienia w rzeczywistym stanie, które to INFORMACJE BEZ SPRAWDZENIA PRZEZ AUTORKĘ ZOSTAŁY UJĘTE W ARTYKULE. Przedstawione w artykule zarzuty pod adresem naszego Zakładu oraz niektórych pracowników – muszą być naszym zdaniem podbudowane dowodami, a nie mogą zaś opierać się na uogólnieniach i insynuacjach autorek listu do redakcji. Pani redaktor (przed napisaniem pierwszego artykułu) nie zgłosiła się do mnie osobiście, w związku z czym nie miałem możliwości przedłożenia do wglądu odpowiednich dokumentów, jak również wyjaśnienia interesujących redaktora spraw.

    Również ŻADNYCH OBIEKTYWNYCH WNIOSKÓW NIE WYCIĄGNĘŁA PANI REDAKTOR PO BLISKO 4-GODZINNEJ ROZMOWIE PRZEPROWADZONEJ Z ZASTĘPCĄ DYREKTORA DO SPRAW HANDLOWYCH naszego Zakładu magistrem Bronisławem Sobolakiem, który na zadawane przez Panią redaktor pytania wyjaśnił wiele spraw. Czytając artykuły redaktor Beaty Gratkowskiej na temat naszego Zakładu stwierdzamy, że WYŻEJ WYMIENIONA NIE KIEROWAŁA SIĘ ETYKIETĄ ZAWODOWĄ, obiektywizmem i nie dociekała faktycznego stanu, a niektóre istotne fakty uszły jej uwadze; na przykład za jakiego rodzaju przewinienie zostały zastosowane sankcje dyscyplinarne w stosunku do Reginy Myczak. Drugim z przykładów nieobiektywnej oceny faktów jest zamieszczenie w drugim artykule informacji, że Reginę Myczak Terenowa Komisja Odwoławcza przywróciła do pracy. Należałoby również poinformować, że Krystyna Gut przegrała sprawę w Terenowej Komisji Odwoławczej, ponieważ w pierwszym artykule czytelnicy zostali poinformowani, że sprawy obu wyżej wymienionych osób były rozpatrywane przez TKO.

    PANI REDAKTOR WYŁĄCZNIE W OPARCIU O INFORMACJE UZYSKANE OD R. MYCZAK I K.GUT PRZEDSTAWIŁA ZAŁOGĘ NASZEGO ZAKŁADU JAKO LUDZI NIEUCZCIWYCH, pijących itd., a dyrekcję tolerującą nieprawidłowości, nadużycia i pijaństwo, natomiast wyżej wymienione jako osoby walczące z niesprawiedliwością, nadużyciami i kumoterstwem – za co dyrekcja chce się ich „pozbyć”. Stwierdzamy, że podanie do publicznej wiadomości nie sprawdzonych informacji wyrządziło niepowetowaną szkodę dla naszego Zakładu pracy i zatrudnionych pracowników. Biorąc powyższe pod uwagę jak również to, że redaktor Beata Gratkowska SWOJE ARTYKUŁY DEDYKUJE PRZEDE WSZYSTKIM KU SATYSFAKCJI R. MYCZAK I K. GUT, czytelnicy nie dowiedzą się o prawdziwych faktach dotyczących naszego Zakładu. Ponownie prosimy o oddelegowanie innego redaktora celem skonfrontowania zarzutów publikowanych pod adresem naszego Zakładu z odpowiednimi dokumentami i kompetentnymi osobami – wyciągnięcie obiektywnych wniosków, oraz zamieszczenie na łamach gazety sprostowania.

    Dyrektor mgr

    MIECZYSŁAW BĄK”

    (zachowana pisownia oryginału, podkreślenia moje)

    JAK BIĆ, TO MĄDRZE

    Należy dyskutować za pomocą argumentów, nie zaś apodyktycznych wypowiedzi. Przykłady dla dyrekcji Zakładu Obrotu Ubiorami w Świdnicy są niechętnie widziane.

    Pan dyrektor Mieczysław Bąk stwierdza, iż wyłącznie w oparciu o informacje uzyskane od obu pań i w dodatku nie sprawdzone, zostały napisane oba artykuły: „Wyrzucić na bruk” i „Rapsodia świdnicka”. Nie jest to prawda. Z obu reportaży wynika jasno, że przeprowadziłam szereg rozmów. Żeby nie być gołosłowną przypomnę tylko, że rozmawiałam z przewodniczącym Miejskiej Komisji Kontroli Partyjnej – towarzyszem Ryszardem Kucem, inżynierem Marianem Piechotą - członkiem komisji powołanej przez Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (KW PZPR) w Wałbrzychu do zbadania i wyjaśnienia spraw w świdnickim zakładzie, z zastępcą dyrektora WPHW w Wałbrzychu (jednostka nadrzędna dla świdnickiego ZOU) W. Rutkowskim. I żeby wyliczanka była pełniejsza, to także z dyrektorem Bronisławem Sobolakiem, panią dyrektor Anną Zając. Wreszcie z panią Marią Słupską, Zofią Pniewską, Reginą Uczkuronis chociażby…

    W moim posiadaniu są zarówno notatki jak i pełne nagrania rozmów. Informacje podawane na łamach gazety nie są więc tylko wymysłem pań: GutMyczak.

    Jeśli już o faktach mowa to myślę, że każdy uważny czytelnik zauważył i to, iż opierałam się na wielu dokumentach: protokole z rozmów przeprowadzonych przez (Adama Bienia, Mariana Piechotę Hortensję Gowin) członków specjalnej komisji powołanej przez KW PZPR w Wałbrzychu, z pracownikami ZOU; wnioskach i zaleceniach tejże komisji (odpisy dokumentów mam). Pamięć jest zawodna, więc przypomnijmy jeszcze raz: komisja między innymi ustaliła, że poprzednia egzekutywa stanowiska swego niejednokrotnienie nie konsultuje z całą organizacją partyjną. Podstawowa Organizacja Partyjna (POP) nie prowadzi rejestru skarg i wniosków. Byłemu sekretarzowi nie znane były przypadki pijaństwa, mimo iż takie miały miejsce. Poza tym niesprawiedliwy podział premii, nieprawidłowa polityka kadrowa, wadliwe skupienie funkcji społecznych:”szereg osób związanych ściśle z administracją przedsiębiorstwa wchodzi niejednokrotnie do kilku komisji”. Więcej przytaczać nie będę, można o tym przeczytać i w pierwszym i drugim reportażu.

    Na krytykę prasową (pierwszy materiał ukazał się 25 listopada 1983 roku) dyrekcja zakładu nie odpowiedziała. Będąc powtórnie w Świdnicy w styczniu 1984 roku zwróciłam na ten fakt uwagę dyrektorowi Sobolakowi, który stwierdził, że odpowiedź przekazano do WPHW. Dlaczego tam, a nie do redakcji? Natomiast redakcja dopiero w marcu otrzymuje list, w którym nie ma odpowiedzi na ani jeden z zarzutów przedstawionych w reportażach.

    Istotnie nie rozmawiałam z panem dyrektorem Bąkiem, nie było takiej potrzeby. Jest pan po prostu nowym dyrektorem w ZOU.

    Jeśli zaś chodzi o ETYKIETĘ to po pierwsze znaczy ona tyle co: ściśle ustalony porządek i forma zachowania się w pewnych środowiskach (na dworach monarchów, w stosunkach między dyplomatami itp.), ceremoniał. Na dworach monarchów jednak nie jesteśmy.

    Po drugie znaczy tyle co: nalepka, rodzaj znaku towarowego naklejonego na towarze lub na jego opakowaniu, z oznaczeniem fabryki, nazwy, ceny itp., tabliczka z nazwą i opisem eksponatu. Ceny sobie nie przyczepię, bo byłoby to sprzeczne z moją ETYKĄ zawodową.

    A etyka znaczy tyle, co ogół norm moralnych, zasad postępowania przyjętych i obowiązujących w danej epoce i zbiorowości społecznej.

    By stwierdzić, że brak mi „etykiety” (czytaj: etyki) trzeba mieć na to dowody. Pomówień w rodzaju, iż pisałam materiały ku satysfakcji pań nie przyjmuję, trzeba to udowodnić – wówczas będzie to etyczne. Na razie pan dyrektor chciał mi tylko przyczepić etykietę…

    KONIEC

    Oceny, opinie oraz poglądy zawarte w tekście zamieszczonym powyżej odzwierciedlają tylko i wyłącznie zdanie autora i nie zawsze są podzielane przez Redakcję.


    Kategoria: Pamiętniki, publicystyka, relacje, wspomnienia

  • Dodaj komentarz

    Dodaj komentarz